Rozpoczęliśmy rok 2025, jak zwykle z hukiem, choć w dzisiejszych czasach wypadałoby życzyć sobie wyciszenia. Więc, zanim wpadniesz w wir obowiązków i wszechogarniającego szumu, zrób proste doświadczenie.
Wyobraź sobie, że ponownie przeżywasz noc sylwestrową. Wybija północ, a ty żegnasz stary rok i witasz się z nowym. Nie wiesz, co przyniesie, lecz pragniesz, by był lepszy od mijającego. Obiecujesz sobie zmiany, entuzjastycznie wierząc, że je wdrożysz. Pójdziesz na siłownię, bo chcesz zadbać o zdrowie i o sylwetkę. Zapiszesz się na lekcje języka obcego, o których od dawna marzysz, ale zawsze brakowało ci pieniędzy, odwagi lub czasu. Rozpoczniesz kurs tańca albo lekcje śpiewu, przeczytasz nietknięte od lat książki, wyjedziesz z rodziną na wymarzone wakacje, zmienisz pracę, przestaniesz krzyczeć na dzieci, rzucisz palenie, skończysz z piciem. Nowy rok, nowe życie. Składasz życzenia bliskim, a oni je odwzajemniają. W końcu kładziesz się spać, a kiedy śnisz, staje się cud. Twoje noworoczne postanowienia spełniają się. Budzisz się, lecz jeszcze nie wiesz, jakie szczęście cię spotkało.
Jak myślisz, w jaki sposób się o nim dowiesz? Czy twój dzień rozpocznie się inaczej? Czy poczujesz w sobie jakąś zmianę?
Wizualizacja celu
W Terapii Skoncentrowanej na Rozwiązaniach “cud” służy doświadczeniu przyszłości, o której marzymy. Jest to zbieżne z techniką wizualizacji, o której często słyszymy na wystąpieniach poświęconych osiąganiu celów. Emocjonalne doświadczenie sukcesu aktywuje mózgowy układ nagrody, w którego skład wchodzi układ dopaminergiczny regulujący między innymi czynności motywacyjne. Przykładowo lubimy jeździć na wakacje, bo wyobrażamy sobie, jak będziemy się czuć, gdy dotrzemy na miejsce. To nic, jeśli przez ostatnie lata każdy wyjazd kończył się podobnie — dominacją dzieci i ogólnym zmęczeniem organizmu (potrzeba urlopu po urlopie). Nie przeszkadza nam to w oszukiwaniu się i budowaniu złudnej, lecz uczuciowo przyjemnej nadziei. Podobnie jest z postanowieniami noworocznymi. Mają renomę nietrwałych, gdyż są wyrazem nadziei połączonej z wzniosłością i symbolizmem chwili, czyli bardzo żywą wizualizacją przyszłości.
Więc po co skupiać się na celu, zamiast cieszyć się drogą i tym, dokąd nas zabierze? Z dwóch powodów:
- Nie wiedząc dokąd zmierzamy, nie będziemy wiedzieć, czy tam dotarliśmy.
- To, na czym nam zależy możemy osiągnąć na różne sposoby, więc doświadczając radości z “podróży” warto pozostać elastycznym i nie trzymać się kurczowo jednej drogi.
Ale to dopiero początek. Samo postanowienie zmiany i jego wizualizacja nie sprawi, że nastąpi cud.
Jak stworzyć trwałą zmianę
Każda chęć zmiany, tak jak każda potrzeba, rodzi konflikt, między tym, co jest, a tym, co powinno być. Zapewne każdy z nas zna osobę, która żyje dwa dni w tygodniu. Oczekuje weekendu, jak zbawienia, a od poniedziałku do piątku egzystuje, byle jakoś przetrwać. Wizualizacja przyjemnie spędzonego weekendu nie prowadzi do trwałej zmiany, lecz do powtarzania schematu, mechanizmu radzenia sobie z rzeczywistością. Są i tacy, którzy żyją tylko w piątkowy wieczór. W sobotę dochodzą do siebie, a w niedzielę stresują się poniedziałkiem.
Akceptacja
By coś zmienić zacznij od akceptacji. Synonimem tego słowa jest przyzwolenie, czyli twoja zgoda na aktualny stan rzeczy. Osiągnięcie szczerej akceptacji nie jest łatwe. To jak pogodzić się z własnymi niedoskonałościami bez potrzeby transformacji. Jeśli pominiesz ten krok lub zrobisz go w stanie braku uważności, nastąpi konflikt, gdyż twoja chęć zmiany będzie wymuszona. Trwała transformacja, czyli taka, która nie wymaga tworzenia nawyku i nowych rytuałów, rodzi się, gdy przestajesz jej pożądać i szukać. Podobnie jest z poczuciem szczęścia.
Metoda 5 Whys
W tym ujęciu cel również musi rodzić konflikt, gdyż reprezentuje coś, czego obecnie nie posiadamy, lecz pragniemy. Dlaczego więc warto go sprecyzować?
Robiąc to uważnie możemy dojść do niecodziennych odpowiedzi. Weźmy jeden z wymienionych wyżej celów, na przykład wymarzone rodzinne wakacje i zastosujmy prostą, lecz zaskakująco skuteczną metodę 5 Whys. Choć została stworzona przez Sakichi Toyodę, założyciela Toyota Industries, z myślą o rozwiązywaniu problemów w przemyśle motoryzacyjnym, można ją stosować praktycznie wszędzie. Polega ona na zadawaniu sobie pytania “Dlaczego?” tak długo, aż dojdziemy do sedna problemu. Przystępny opis prawidłowego wykonania analizy znajdziesz pod tym linkiem (https://pl.wikipedia.org/wiki/Metoda_5_why). Bardzo ważne jest, by odpowiadając na pytanie być cały czas ze sobą szczerym. Jeśli wiesz, że możesz mieć z tym kłopot (kto nie zamiatał problemów pod dywan i nie okłamywał siebie, niech pierwszy rzuci kamień), zacznij od ćwiczenia opisanego na końcu artykułu.
Luźno zastosowane 5 Whys w odniesieniu do rodzinnych wakacji mogłoby przebiegać tak:
Cel: Wyjechać na wymarzone wakacje z rodziną.
- Dlaczego?
Chcę odpocząć od ciągłej bieganiny, podziwiać piękno natury i dzielić się radością z bliskimi.
- Dlaczego?
Co roku jeździmy do tej samej nadmorskiej miejscowości. Brakuje mi zmiany, czegoś nowego. Ilekroć widzę malownicze zdjęcia (nie)znajomych na Instagramie i Facebooku, chcę, tak jak oni, znaleźć się wśród palm i złocistego piasku, jak na bezludnej wsypie.
- Dlaczego?
Moje życie to rutyna: praca, dom, dzieci, raz w roku dwa tygodnie urlopu, przeważnie w wakacje.
- Dlaczego?
Nie wiem, jak to się stało. Chcę znów poczuć radość z małżeństwa, jak wtedy, gdy zaczynaliśmy się spotykać. Mam dosyć ciągłej walki z dziećmi o porządek, odrabianie lekcji, ciszę i spokój. Stałem/stałam się nadzorcą, a nie rodzicem, którym chciałem/chciałam być, gdy się urodziły.
- Dlaczego?
Chyba przytłacza mnie ilość obowiązków, brak czasu dla siebie, poświęcanie moich potrzeb dla dobra rodziny. Nie czuję harmonii, poczucia sprawczości, a szczęście rzadko do mnie zagląda, przez co staram się kontrolować moje dzieci i utrzymać jako taki porządek w domu.
Zatrzymajmy się tu, choć moglibyśmy zejść jeszcze głębiej. Potrzeba rodzinnych wakacji okazała się być podyktowana czymś więcej, niż ochotą spędzenia czasu w egzotycznym miejscu w gronie rodziny.
Stosując to ćwiczenie do dowolnego z naszych celów lepiej zrozumiesz, jaka podstawowa potrzeba leży u jego podstaw. Akceptując tę potrzebę bądź akceptując brak akceptacji (tak też można) uwalniamy się z poczucia konieczności zmiany. Wtedy w sposób naturalny może powstać chęć działania, bez przymusu, bez konieczności osiągnięcia celu. W pewnym sensie bez myślenia i analizy, porównywania i oczekiwań, zaczniesz zbliżać się do tego, czego naprawdę pragniesz.
Postanowienia noworoczne z szansą na sukces
Jeśli podejdziesz w podobny sposób do swoich postanowień noworocznych, mogą wydarzyć się trzy rzeczy:
- Okaże się, że wiele z nich wynika z jednej potrzeby (np. bycia kochanym, zauważonym).
- Znając sedno potrzeby (czyli problemu) łatwiej odkryjesz sposoby, by ją zaspokoić.
- Ponieważ żadna potrzeba (problem) nie jest odseparowana od pozostałych, pracując nad jedną pracujesz nad wszystkimi.
Nie musisz czekać na sylwestra, by usiąść do noworocznych postanowień. Możesz zacząć dowolnego dnia, gdyż każdy dzień może być początkiem nowego życia. Ważniejsze jest działanie, niż czas, co, niż kiedy. Wyczekiwanie symbolicznej daty niczego nie zmieni. Jeśli będziesz mieć trudność ze zdefiniowaniem potrzeb metodą 5 Whys, poproś kogoś, komu ufasz, by zadawał ci pytania i notował odpowiedzi. Ta osoba może dostrzec wątki, na które nie zwrócisz uwagi, rzucić nową perspektywę lub zwyczajnie dodać ci otuchy i odwagi, by zaglądnąć w głąb tego, co myślisz i czujesz. Potraktuj to jako test, w którym nie ma złych odpowiedzi, a nagrodą jest bardziej świadome i zbalansowane życie.
Ćwiczenie szczerości i uważności
Postanów, że przez jeden dzień dopuścisz do siebie wszystkie myśli i uczucia. Jeśli w twoim życiu na ogół panuje chaos, a w głowie nosisz listę zadań, poczekaj na czas, w którym masz najmniej obowiązków. Może będziesz chciał(a) wziąć jeden dzień urlopu lub poczekasz na weekend, znajdziesz dla siebie cichy kąt albo wybierzesz się sam(a) bądź z przyjaciółmi za miasto. Najważniejsze, by dać sobie przestrzeń na przeżywanie i myślenie, bez zerkania co chwilę na telefon, czy zegarek.
Twoje ciało z każdą myślą wyśle ci sygnał. Najtrudniej będzie skupić się na wątkach, które są niewygodne, może wstydliwe lub przerażające. Zapewne automatycznie spróbujesz się ich pozbyć albo zmienić ich narrację. Zatrzymaj się wtedy i, choć może być to trudne, postaraj się wsłuchać w to, co mówi twoje ciało. Początkowe napięcie, stres, lęk, czy złość ustąpią, gdy w nie zaglądniesz. Zlokalizuj ich miejsce w ciele, połóż na nim dłonie i powiedz: “Witaj smutku/stresie/lęku/etc. Widzę cię i dziękuję, że przybyłeś. Co chcesz mi powiedzieć?”. Możesz chcieć przy tym zamknąć oczy, by łatwiej skupić się na emocji. Pamiętaj o szczerości. Odpowiedź sama przyjdzie i będziesz intuicyjnie wiedzieć, ile w niej prawdy. Jeśli poczujesz, że coś więcej skrywa się pod nią, nie przestawaj pytać. Porozmawiaj ze swoim uczuciem, jakby to była druga osoba — zaufany przyjaciel bądź przyjaciółka, ktoś, z kim możesz pogadać o wszystkim i masz pewność, że spotkasz się ze zrozumieniem i akceptacją.
Nie przejmuj się, jeśli po chwili stracisz wątek lub energię do dalszej rozmowy ze sobą. To jak medytacja, niezliczona ilość krótkich chwil, w których skupiasz się na doznawaniu tego, co w tobie i dookoła ciebie. Pozwalając uczuciom mówić, rozmawiając z nimi, pogłębiasz zrozumienie siebie, twoich motywacji, pragnień i obaw. Nie rób sobie wyrzutów, nie obwiniaj siebie lub innych. Jeśli jeden dzień zakończy się po kilku godzinach, lub nawet minutach, to też ok. Najważniejsze, by zacząć i usłyszeć głos, który żyje w tobie, lecz z różnych powodów (kulturowych, religijnych, obyczajowych) został wyciszony.