Żeby wychować dziecko potrzeba całej wioski

Ostatnio na fb przeczytałam wpis Nauczyciela: szkoła nie jest od wychowywania tylko od uczenia… Ostatnio na fb przeczytałam wpis Rodzica: dom nie jest od uczenia tylko od wychowywania…

Cóż. I jedno i drugie kłóci się z logiką codzienności.

No bo gdyby przyjrzeć się temu, co jako Rodzice robimy na co dzień i wyrzucić z tego wszelką naukę, to co nasze dzieci wyniosłyby z domu?

A gdyby spojrzeć na to, co jako Nauczyciele robimy na co dzień – czy to w szkole czy przedszkolu i wyrzucić z tego wszystkie kawałki wychowania, to jak wyglądałaby nasza praca?

Szkoła uczy i WYCHOWUJE, dom wychowuje i UCZY – i nie da się tych składowych obcowania z dzieckiem od siebie oddzielić. Nie da, bo każda interakcja Dziecka z Dorosłym to i wychowanie i nauka. Każda relacja, dłuższe bądź krótsze spotkanie to ślad, zmiana, to nowy kawałek do układanego od najmłodszych lat puzzle pod tytułem JA CZŁOWIEK.

Myślę, że problem tkwi w zaszczepionej nam kiedyś (nie wiedzieć czemu) potrzebie jedności i zgody. Tak zgody i jedności pomiędzy rodzeństwem, tak zgody i jedności pomiędzy rodzicami, jak i zgody i jedności pomiędzy domem a szkołą. A przecież znowu zahaczamy o utopię. W każdej z przytoczonych relacji zgoda i jedność są jedynie pobożnym życzeniem – i całe szczęście, bo inaczej stalibyśmy w miejscu pozbawieni szans na rozwój i nabywanie społecznych (i nie tylko) kompetencji.

Dla mnie kluczem do zrozumienia zagadnienia wychowania jest stwierdzenie, że aby wychować jedno dziecko potrzebna jest cała wioska. I gdyby tak na to spojrzeć: że rodzice robią to jakoś, a inni ważni dorośli (nauczyciele, trenerzy, osoby prowadzące zajęcia dodatkowe) jakoś inaczej, i że jedno i drugie jest cenne i potrzebne, to może łatwiej byłoby przyjąć perspektywę, że każdy robi to NAJLEPIEJ JAK POTRAFI i z jak najlepszymi intencjami.

Szkoła bardzo chciałaby, żeby Rodzice współpracowali i wychowywali dzieci według zasad i wartości, które w dobrej wierze sugerują nauczyciele. Rodzice bardzo by chcieli, żeby szkoła współpracowała i wychowywała dzieci według zasad i wartości obowiązujących w dobrej wierze w domu…

A gdyby spojrzeć na tę sytuację jak na WIOSKĘ, w której wychowuje się dziecko? I w której wiemy, że najlepsze, co możemy dać dziecku to RÓŻNORODNOŚĆ:).

W domu otoczone przez rodziców dostaje pewien pakiet: wiedzy o sobie, konkretnych umiejętności, wartości. Z tym pakietem wychodzi w świat. Wychodzi do przedszkola i do szkoły. Tam spotyka innych dorosłych. Którzy po swojemu na ten świat patrzą. Czasami podobnie, czasami nieco inaczej (choć najczęściej te rozbieżności nie są bardzo drastyczne). I Ci inni Ważni Dorośli pokazują świat naszemu dziecku z innej strony, na dziecko patrzą inaczej, mają inne zasady. I CAŁE SZCZĘŚCIE, że dziecko może doświadczać tej różnorodności, bo ona pokazuje, że świat jest różny. I to ta różnorodność daje szansę na rozwój, na wybór, na kształtowanie się osobowości. Jesteśmy częścią WIOSKI, w której rodzice dają dziecku poczucie bezpieczeństwa, miłość i intencje wychowania do bycia szczęśliwym, a przedszkole i szkoła pomagają doświadczyć, że jesteśmy częścią większej społeczności składającej się z podobnych do nas jednostek, choć jakże innych.

Oczywiście z uważnością, by dziecku nie działa się krzywda, ale i z szcunkiem i zaufaniem do ”sąsiadów” zza miedzy.

Przy czym warto pamiętać, że wychowujemy tak naprawdę do 10/12 r.ż. Ale o tym, to już następnym razem:)