Nikt nas nie uczył, jak być rodzicem

 

To zdanie usłyszałam jakiś czas temu od pewnej mamy. Przyszła z córką. Stanęła przede mną 10-latka. Długie włosy zaplecione w warkocze. Szelmowski uśmiech. Dopiero kiedy się witamy i podaje mi lewą rękę, widzę, że nie ma prawej.

– Bo widzi pani – mówi mama – ona taka biedna jest w klasie. Śmieją się z niej, dokuczają. Dwóch takich chłopaków się znalazło. Potrzebujemy ją wzmocnić. Potrzebujemy wzmocnić jej poczucie własnej wartości, żeby nie czuła, że jest gorsza.

– Dokuczają Ci? – pytam. – Jak reagujesz, co robisz?

– Próbowali. Ale wtedy ich ignorowałam. Tak 2,3 razy próbowali i już nie dokuczają, chyba im się znudziło. A poza tym, jak Jaśkowi mama wiązała buty a on zobaczył, że ja wiążę sobie sama, no bo już w przedszkolu wiązałam, to chyba był strasznie zdziwiony, że ja potrafię a on nie:)

 

16-latek. Smutny, duży chłopak. Wysoki, męski.

– On ciągle taki ponury chodzi. Wszystko ma, kupujemy mu wszystko, czego potrzebuje. A nawet więcej, bo sami nie mieliśmy. Takie były czasy, sama pani wie. Chcemy dać mu jak najwięcej, żeby był szczęśliwy. Ale nie wiemy, jak mu pomóc. Gaśnie w oczach.

– W domu to czuję się, jakbym mieszkał na stancji – słyszę od tego młodego, wszystkoposiadającego człowieka. –  Jakbym był na studiach daleko od domu. Ojciec wyjeżdża na półroczne kontrakty. Potem przez tydzień, dwa jest na miejscu, ale wtedy ciągle coś załatwia. Mama prowadzi swoją firmę. Czasami nie widzimy się przez 3, 4 dni. Czasami rano się mijamy, czasami pod wieczór, ale wtedy ona albo siedzi przed komputerem, albo rozmawia przez telefon. Ale najczęściej jak wraca wieczorem do domu to jest tak strasznie zmęczona, że po prostu idzie spać.

– Wie pani, ja nie chcę tych wszystkich ciuchów, gadżetów, urządzeń. Chciałbym mieć rodziców. Wie pani, nie pamiętam, co to znaczy być dzieckiem, czuję się jak bardzo samotny  dorosły. Albo jak opuszczony pies…

 

Takich historii można znaleźć bardzo bardzo wiele. O tych starszych i tych młodszych dzieciach. O tych bardziej opiekuńczych, czy bardziej zapracowanych rodzicach… A przecież wystarczy na chwilę przystanąć żeby ZOBACZYĆ i USŁYSZEĆ swoje dziecko. Tyle, że nie zawsze łatwo jest to zrobić. W końcu nikt nas nie uczył, jak być rodzicem…