Jako rodzice często boimy się oceny, poczucia wstydu, szeptów za placami:” jak oni wychowują to dziecko”. A są to reakcje, z którymi niestety często spotykamy się na ulicy, placu zabaw czy w sklepie.

Kierując się filozofią M. Rosenberga, J. Juula, coachingiem rodzicielskim, czy innymi niedyrektywnymi nurtami, bywa, że spotykamy się z krzywym spojrzeniem nie tylko obcych ludzi bądź dalekich znajomych, ale także tych najbliższych nam osób.

Kiedy kilkanaście lat temu stałam się szczęśliwą mamą cudnie niepokornej córki, a parę lat później nieco mniej zbuntowanego egzemplarza również płci żeńskiej, szybko musiałam odpowiedzieć sobie na pytanie: w którą stronę chcę zmierzać. Jaką drogę wytyczyć nam – rodzicom, i naszym dzieciom.

Pamiętam wiele trudności po drodze: zobaczysz, ona na głowę Ci wejdzie – słyszałam od mojej mamy. To jest nie do pomyślenia, żeby tak „rozpuszczać” dziecko – odzywały się głosy ze strony rodziny męża. Dziecko ma być ciche i posłuszne – słyszałam, kiedy młoda raz za razem próbowała w wieku 3 lat argumentować swoje zdanie (oczywiście inne od naszego).

Wtedy trudno było znaleźć alternatywę do wychowania w nurcie poznawczo-behawioralnym. Naklejki za posłuszeństwo, nagrody za bliżej nieokreślone grzeczne zachowanie – to było to, czym większość rodziców karmiła swoje pociechy. Ponieważ moje były uparte i niezależne – jeść nie chciały. I myślę sobie, że bardzo dobrze. Ale nie było łatwo. Alternatywne nurty dopiero przecierały szlaki, nie było na rynku książek, które pokazywałby, że można inaczej. Nie było warsztatów, szkoleń, konferencji. Nie było fb – żeby odnaleźć bliskie dusze w bliższej lub dalszej wirtualnej przestrzeni.

Nasza droga była długa i wyboista. Polegała na przełamywaniu mojego osobistego wstydu, strachu, poczucia braku akceptacji. Była pełna pułapek własnej niedoskonałości, poczucia winy, czasami zwątpienia. Ale też była pełna zaufania do siebie samej, że wiem, co robię i że zmierzam w dobrym kierunku. Teraz, kiedy moje nadal zbuntowane i „krnąbrne” (jak to niektórzy mawiają) dzieci wychodzą coraz bardziej w świat, potrafią bronić swoich racji, ale też potrafią stanąć w obronie innych, bo mają własne zdanie, niezależne od grupy rówieśników – myślę sobie, że wtedy, nascie lat temu wybrałam właściwy dla nas kierunek.