Podróżując z warsztatami i szkoleniami spotykam się z zarzutem, że współczesna młodzież w ogóle nie szanuje dorosłych. Czasami słyszę to od nauczycieli, czasami od rodziców. „Nie to, co my, za naszych czasów, to było zupełnie inaczej” – mówią jedni i drudzy.

Cóż… Przyznam się (chociaż nie mówcie tego na głos moim dzieciom), że nie wiem, jak to się stało, ale ja w okresie dorastania szukałam autorytetów wszędzie, tylko nie w domu i szkole. Byli starsi koledzy, czasami dużo starsi. Koleżanki też. Byli trenerzy, pisarze i poeci. Mój pogląd na świat ukształtowali też rodzice i starsze rodzeństwo moich przyjaciół, ale sięgając głęboko do wspomnień z końca podstawówki i liceum znajduję tylko dwie nauczycielki pasjonatki, którym mogę podziękować za to, że pojawiły się na mojej drodze. No właśnie tylko dwie, czy aż dwie???

Kiedy pytam, jakie cechy miał nauczyciel, który był dla nas autorytetem, pojawiają się takie określenia, jak: był sprawiedliwy, budował z uczniami relacje, pozwalał dyskutować, zadawać pytania i przez to stwarzał okazje do rozwoju, miał czas, był uważny, miał pasje. Kochał to co robi.

Często zadaję sobie pytanie: czy to dużo, czy mało?

A Waszym zdaniem? Co trzeba robić, kim być, żeby cieszyć się autorytetem wśród młodzieży?