Jestem rodzicem dziecka, które uczysz. Wiesz, co chcę Ci powiedzieć?

Ten wpis jest odpowiedzią na opublikowany w serwisie Onet.pl artykuł: „Jestem nauczycielką Twojego dziecka. Wiesz, co chcę Ci powiedzieć?”

 

Droga Nauczycielko,

przeczytałam Twój list. Wysłyszałam w nim dużo żalu, pretensji i złości. Emocji skierowanych w dużej mierze bezpośrednio do mnie – rodzica dzieci, które uczysz.

Zrobiło mi sie smutno. Choć najpierw pojawiła sie we mnie agresja. I pierwszą myślą było: odpowiem w takim samym tonie. To pewnie reakcja, która znasz, kiedy rodzic przychodzi do szkoły z pretensjami. Trudno konstruktywnie rozmawiać, kiedy i Ciebie i mnie zalewają emocje.

Odetchnęłam głęboko, przeczekałam, mocno poruszona Twoim wpisem nie przespałam nocy.

Chciałabym napisać, że rozumiem Twoją frustrację, ale to nie będzie prawdą. Nie mogę jej rozumieć, bo nie jestem nauczycielem. Mam za sobą praktyki pedagogiczne w szkole, mam kontakt z dziećmi i  młodzieżą, kiedy sporadycznie prowadzę dla nich warsztaty. Ale nauczycielem nie jestem. Jestem rodzicem. I kiedy czytam o Twojej złości na mnie za nową torebkę, spóźnienie na zebranie, zostawienie dziecka pod szkołą – czuję się atakowana. Atakowana za Twoją frustrację na to, co dookoła. A dookoła: dzieci, których za dużo w klasach, niskie pensje, którym ja nie jestem winna, zadania i obowiązki, które przynosisz do domu, jak większość z nas.

I mam w głowie taką myśl, że w sumie, to nam obu chodzi chyba o to samo: o dobre warunki wzrastania dla naszych dzieci. O to, by czuły się w szkole: lubiane, akceptowane, doceniane. By mogły rozwijać skrzydła i czerpać z tego, co możesz im dać. Tak – co Ty możesz im dać. Ty – Nauczyciel. Mnie nikt nie uczył jak być rodzicem. Podobnie, jak Ty mniej lub bardziej świadomie zdecydowałam się na pełniona przez siebie rolę, podobnie, jak Ty miewam lepsze i gorsze dni. I podobnie, jak Ty staram się najlepiej, jak potrafię.

Mam takie marzenie – żebyśmy w imię dobra dzieci stanęli po jednej stronie. Żebyśmy nauczyli się ze sobą rozmawiać i słyszeć się nawzajem. Żebyśmy budowali wspólną przestrzeń RAZEM a nie przeciwko sobie.

… nie odprowadziłam mojego dziecka do szkoły, bo kiedy ostatni raz to zrobiłam, został publicznie napiętnowany przez nauczyciela wychowawcę i wyzwany przed całą klasą od mamisynków…

… nie odprowadziłam mojego dziecka do szkoły, bo musiałam zdążyć na spotkanie w pracy…

… nie odprowadziłam mojego dziecka do szkoły, bo zmarł ktoś bardzo mi bliski i nie miałam siły wysiąść z auta…

… nie odprowadziłam mojego dziecka do szkoły, bo…