Wystarczająco dobry rodzic, wystarczająco dobra matka, wystarczająco dobry człowiek. Niby wiem o tym, że nie jestem przecież idealna i że taka być nie muszę. ,,Z głowy” wszystko wiem. Rozumiem też nie muszę być przez wszystkich lubiana. Nie muszę brać pod uwagę ocen innych ludzi. Wiem, ze wartością jest być autentycznym właśnie takim jakim się jest…

A jednak… Wciąż chce być lepsza, robić więcej, być dla ludzi ideałem. Nie czuję się wystarczająco dobra. Ani jako mama, ani jako żona, ani jako pracownik, ani jako trener. Wciąż rozważam, że mogłam lepiej, że mogłam inaczej.

Chcę żeby moje dzieci tego nie miały. Żeby mogły się czuć wystarczająco dobre takie jakie są. Żeby autentyczność była dla nich wartością nadrzędną. Żeby umiały czuć wdzięczność bez względu na to jakie efekty uzyskały, jeśli tylko starały się najbardziej z całych swoich sił.

Pytanie. Jak to zrobić? Jak one mają mieć coś, czego mi tak bardzo brakuje. Jestem pewna że one są godne miłości, właśnie takie jakie są. Pewnie jest kilka narzędzi jak można to zrobić (np. dbając o rozwój zdrowego poczucia własnej wartości), na razie dla mnie najważniejsze jest zająć się sobą. Zatroszczyć się o siebie. Z troską i delikatnością poszukać w sobie, pobadać siebie i próbować żyć z tym jakim się jest. Nie jest to zadanie proste i na pewno efekty nie nadejdą w tydzień. Mam jednak nadzieję, że moja wewnętrzna praca się opłaca, że ja mogę sobie odpuścić i sama siebie docenić, a wtedy w w przyszłości będą to mogły zrobić moje dzieci.

 

Chyba osiągnę wolność wewnętrzną, gdy sama w sobie będę w stanie powiedzieć słowa Brene Brown:

,,Tak, jestem niedoskonała, mało odporna i czasami się boje, anie nie zmienia to faktu, że jestem jednocześnie dzielna i godna na miłości oraz poczucia przynależności.”